Miniaturka kochani!
Wiem, jest beznadziejna i oklepana ale koniecznie chciałam dodać coś pierwszego dnia...
Weszła do
swojego nowego lokum. Zawsze marzyła o swoim własnym mieszkaniu. Postanowiła
się przejść po okolicy. Wychodząc zauważyła parę zakochanych ludzi.
Przypomniała sobie swoje nieudane związki. Najpierw Krum, potem Ron, w
międzyczasie Harry- w czasie wojny gdy Ron ich zostawił związała się na krótko
z nim. A ostatnio jak zaczęła się spotykać z Olivierem to okazało się, że ją
zdradza. Tak zdecydowanie nie miała szczęścia w miłości. Tak się zamyśliła, że
nie zauważyła idącego w jej stronę przystojnego, blondwłosego, niebieskookiego
i umięśnionego mężczyzna. Odbiła się od niego niczym piłeczka i już szykowała
się na bliskie poznanie chodnika lecz nagle poczuła oplatające jej talie silne
dłonie. Otworzyła oczy. Skądś znała te blondwłosą czuprynę. To Malfoy. Chciała
się od niego odsunąć lecz jakaś tajemnicza siła ją trzymała. Czekała na jego
ruch.
-
Przepraszam nie zauważyłem pani.
- Daruj
sobie Malfoy. Nie potrzebne są te uprzejmości. Uprzykrzałeś mi życie przez 7
lat więc teraz nie udawaj, że interesuje cie los szlamy.
-
Granger? O.O Kurde, nie poznałem cie.
- Ja cie
na nieszczęście tak.
- Czemu
jesteś taka niemiła?
- Ja
jestem nie miła? To ty przez całą naukę w Hogwarcie mną pomiatałeś bo jestem
dla ciebie tylko szlamą!
-
Hermiona słuchaj przepraszam cie, ja nie mogłem inaczej wtedy to były okropne
czasy. Proszę wybacz mi.
- Mam ci
wybaczyć! Nawet nie wiesz jak to bolało. Tyle razy się zastanawiałam dlaczego
mi to robisz, ale ty dalej byłeś taki sam. A teraz tak po prostu mam ci
wybaczyć?
- Wiem,
że to trudne, ale postaram ci się to wytłumaczyć tylko może nie tutaj. Chodź do
kawiarni.
- Dobra.-
warknęła.
Weszli do
przytulnego lokalu. Zamówili dwie czarne i zaczęli przerwaną rozmowę.
- Byłem
pod stała kontrolą Voldemorta. On wiedział, że ja nie będę taki jak…- tu się
zatrzymał- nie będę taki jak ojciec- to słowo wypowiedział niczym najgorszy
wyraz- nie będę umiał torturować, bić kobiet i dlatego starał się to od
początku zmienić. Zagroził, że jak nie będę posłuszny to moja matka… zginie. –
Sam nie wiedział czemu to mówił tej małej Granger, ale czuł, że tylko tak go
zrozumie. On nie chciał współczcia, chciał tylko zrozumienia, żeby wiedziała,
że nie jest jeszcze taki zły.
- Draco,
przykro mi.
- A mnie
nie, te dwa bydlaki zginęły, nareszcie jestem wolny. Ja i matka.
- A czy
ona nie ma nic do szlam?
- Ona
nigdy nie miała, była pod stałym nadzorem ojca.
- Ale
dlaczego to mnie najbardziej nienawidziłeś?
- Bo..-
tutaj się zatrzymał. Powiedzieć to czy nie, w sumie nie mam już nic do
stracenie, a jak nie teraz to już nigdy- bo tak.
- To
znaczy ?- dalej wałkowała temat.
- Być
może zazdrościłem ci prawdziwych przyjaciół albo przytulnego domu. – gładko
skłamał.- Ja mogłem liczyć tylko na Blaisa, no i na matkę, ale nie chciałem jej
obciążać. Zrozum mnie proszę, wybacz.
- Draco
musisz wiedzieć, że ja już dawno tobie wybaczyłam.
-
Naprawdę, jesteś wspaniała! – powiedział i porwał ja w ramiona. Zdziwił ją tym
gestem, chciała się odsunąć, ale czuła się w tych ramionach tak dobrze. I ten
dreszcz, który ją przeszedł gdy jej dotknął. Ale czas wrócić do rzeczywistości.
Odsunęła się od niego i z powrotem usiadła na krzesło.
- To może
ja już pójdę.- powiedziała speszona.
- Yh no
dobrze, ja też już muszę wrócić do pracy. To pa.-powiedział i już chciał
odchodzić gdy poczuł na policzku złożony przez pannę Granger buziak. To było
jak muśnięcie motyla. – pomyślał.
Po chwili
oboje szli już w swoje strony.
Następnego
dnia.
-
Szanowni pracownicy! Jak wiecie jestem już dosyć starym człowiekiem i nie mam
siły już tu pracować dlatego szukałem mojego godnego zastępcy. – powiedział
staruszek. – Nie przedłużając, oto nowy szef Departamentu Tajemnic, pan Draco
Malfoy!
Nie
mogłam uwierzyć. Kto? Draco moim szefem… Hmm, przynajmniej dobrze, że się z nim
pogodziłam.- pomyślałam.
Perspektywa
Draco.
-
Witajcie, mam nadzieję, że spełnię wasze oczekiwania w stosunku do mojej osoby.
Postaram się być najlepszym szefem.- mówiąc to błądziłem wzrokiem po
zgromadzonych pracownikach aż w końcu natrafiłem na burzę brązowych włosów.
Niemożliwe, Granger? Przyjrzałem się jej, tak to na pewno ona. Będę miał szanse
częściej ją widywać i może polepszą się nasze relacje. Postanowiłem pomyśleć o
tym później.
- Dobrze,
a teraz proszę wrócić do pracy.- powiedziałem, zszedłem z podestu i jak
oparzony poleciałem za brązowooką.
-
Graaaannnger!- zawołałem.
Obróciła
się i zatrzymała się. Podbiegłem do niej i uśmiechnąłem się (ale nie jak za
czasów szkolnych) szczerze i wesoło.
- Cześć
co u ciebie, na jakim stanowisku pracujesz?- spytałem.
- Hej,
nic ciekawego. Jestem zastępcą szefa… Tylko czemu on mi nic nie powiedział,
przecież jestem jego prawą ręką.- naburmuszyła się.
Zaśmiałem
się cicho i spojrzałem w jej cudowne oczy.
- Granger
nie obrażaj się, ja go poprosiłem o to żeby nikomu o tym nie mówił, bo nie
chciałem żeby wszyscy wiedzieli, że będę nowym przewodniczącym, a gdyby ktoś
się dowiedział to od razu zaczęły by się pytania : kto? Skąd ? kiedy?
- No
dobra. Ale mogłeś wczoraj powiedzieć.
- No nie
gniewaj się. W nagrodę zapraszam cię za – spojrzał na zegarek- pół godziny na
lunch.
- Ok,
będę.
Perspektywa
Hermiony:
Już nie
mogę się doczekać aż go zobaczę, ale czemu on tak na mnie działa?! Już w
Hogwarcie coś do niego czułam, ale teraz te uczucie tylko się powiększyło…
Może.. nie, nie na pewno się nie zakochałam! Ile jeszcze zostało czasu? Jeju
już za pięć minut mam tam być! To ile ja czasu myślałam o nim? Hermiono robi
się z Toba coraz gorzej. – pomyślałam i wybiegłam na spotkanie z Draco.
Gdy tam
dotarłam już na mnie czekał. Kiedy mnie zobaczył na jego twarzy pojawił się
mały, trochę niepewny uśmiech. Coś się stało?- zadałam sobie w myślach pytanie.
- Hej.
- Hej.
- Czemu
jesteś taki zdenerwowany?
-
Hermiono usiądź. Musimy pogadać, muszę ci coś powiedzieć.
- Czy to
coś strasznego?
- Nie
wiem, po prostu zrób to o co proszę.
- No
dobrze. – powiedziałam i usiadłam.
-
Słuchaj. Chciałem to powiedzieć dawno, może nawet już w Hogwarcie. Wiem, że
przez to możesz mnie znienawidzić… Ale wysłuchaj mnie do końca.
-
Zaczynam się bać, mów szybciej!
- Ja..
ja.. ja cię kocham! Już podczas siódmego roku coś do ciebie poczułem, a potem
się to tylko pogłębiało… nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułem, gdy patrzę
na ciebie to świat nabiera kolorów, a moje serce zaczyna bić jak oszalałe…
Nie mogę
oderwać wzroku od twoich oczu..
- Draco,
ja..
- Nie
musisz nic mówić rozumiem. Za bardzo cie ranił… - weszła mu w słowo.
- Ja też
cie kocham! I rzuciła się mu w ramiona, a on ją zachłannie pocałował.
Trwali
tak przez kilka minut aż w końcu się oderwali i spojrzeli w oczy, ujrzeli tam
miłość. Szczęśliwy postanowili wrócić razem do pracy. Cały czas trzymając się
za ręce. Co chwilę blondyn posyłał wrogie spojrzenia mężczyznom przyglądającym
się gryfoneczce z pożądaniem. Z Hermioną było na odwrót, to kobiety posyłały
jej zazdrosne spojrzenia, a ona tylko mocniej ściskała rękę Dracona i
spoglądała na nie w wyższością. Gdy weszli do Ministerstwa wpadli na Rona.
- Co ty
tu robisz razem z tym śmierciożercą?! I jeszcze go za rękę trzymasz, Hemiona!
- Uspokój
się i nie waż się nigdy więcej tak go nazywać, jesteśmy z Draco razem, kochamy
się.
- Ty i
on, myślałem, że jesteś inna. Nie spodziewałem się, że lecisz na kasę. Idź
sobie razem ze swoim tchórzem stąd.
- Jeszcze
raz tak go nazwiesz a pożałujesz, ty jesteś moim przyjacielem? Znikaj z moich
oczu póki jestem spokojna.
Ronald
usłyszawszy to odszedł zostawiając ich samych.
- Draco,
wcale nie jesteś zły, jesteś dobry pamiętaj o tym. – powiedziała i przytuliła
go z całej siły. Chłopak w odpowiedzi odsunął ja trochę i delikatnie pocałował
w usta. Razem weszli do Ministerstwa i razem wrócili do domu blondyna.
5 mies. Później.
-
Ogłaszam was mężem i żoną. Panie Draconie może pan pocałować panią Hermione.
Para
namiętnie się pocałowała co spotkało się z gromkimi oklaskami.
Potem
udali się na wesele, na którym przetańczyli cała noc.
Rok później
-
Draconie Lucjuszu Malfoyu przysięgam, że cie własnoręcznie uduszę!!!
-
Spokojnie niech pani prze!
- Znajdź
sobie inną małżonkę do rodzenia dzieci i lepiej nie podchodź do mnie przez
miesiąc.
- Jeszcze
tylko chwilę, prawie już cały.
- Aaaaa,
zabiję cie….!!!!
- Mamy,
mają państwo ślicznego synka.
- Mój
syn.
2 mies.
później
- Patrz
jaki on słodki. Ma po tobie kolor włosów i rysy twarzy i kolor oczy, po mnie
tylko loczki.
- Jest
cudowny.
- Nasz
syn Scorpius.
- Jedyny
nasz syn.
- O nie
ja chcę jeszcze jednego i 2 córeczki.
- TO SAM
SOBIE JE RÓDŹ.
- Oj
kochanie.
- No
dobrze, tylko żartowałam, ten ból był warty tego skarba.
- To może
od razu zaczniemy się o nie starać.
- Może…
Rok
później urodziły się słodkie brązowowłose i niebieskookie bliźniaczki Natalie i
Narcyza. Dwa lata później ostatni z Malfoy’ ów Alexander.
Dzieci
miały nieskazitelną cerę, wszystkie trafiły do Slytherinu (ku wielkiej rozpaczy
Hermiony) i byli szkolnymi prymusami.
Koniec.