czwartek, 10 kwietnia 2014

Miniaturka " pozory mylą " 
Proszę, jak czytacie to zostawiajcie po sobie komentarze.
~ Malfoyowaaa

Biegłam przez ciemne korytarze razem z Draco. Po półgodzinnych poszukiwaniach znaleźliśmy cel naszej podróży- dzwi do komnaty Voldemorta. Powoli weszliśmy do mrocznego pomieszczenia. Tak, tu zdecydowanie mógł mieszkać tylko Riddle.
Stał przodem do nas. W szacie spoczywała jego różdżka. Zaatakowałam. Odparł zaklęcie. Po chwili znowu rzuciłam na niego drętwotę, którą udało mu się ominąć. Zostałam odsunięta na bok przez moje ukochanego. Zaczęła się walka. Po dziesięciominutowych zmaganiach do izby wpadł Ron celując we mnie zaklęciem uśmiercającym. Już szykowałam się na pewną śmierć gdy poczułam mocne odepchnięcie na bok. Kto to był? Rozejrzałam się szybko. Zobaczyłam Tego- Którego- Imienia- Nie- Wolno- Wymawiać leżącego koło mnie na ziemi. Podniósł się szybko i potraktował Ronalda bolesnym cruciatusem, a na koniec zabił avadą. Nie było mi go żal. Po 8 latach przyjaźni chciał mnie zabić tylko dlatego, że go nie kochałam i byłam z Draco? Też coś. Moje rozmyślania przerwał mocny uścisk. Koło ucha usłyszałam tylko szept " moja córunia " i osunęłam się na ziemie ówczesnie zauważając zmartwione twarzy mojego chłopaka i ojca (?).

Obudziłam się w zielonym pomieszczeniu, nakryta satynową kołderką. Gdzie byłam? Nie wiem. Usłyszałam szarpnięcie klamki, odróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam Draco idącego ramię w ramię z Voldemortem.
Obaj zasiedli na moim łóżku. Voldek zaczął opowiadać historię o tym jak Zakon chciał mnie zabić bo byłam potomkinią Pana Ciemności i zostałam przez to oddana mugolom. Potem mówił o wieloletnich poszukiwaniach mojej osoby. Skończył na pojedynku, po którym zemdlałam. Zdziwiona, zawiedziona, szczęśliwa i rozzłoszczona spytałam mojego ojca ile tu leżałam. 3 dni! Jak to możliwe?! Czym spowodowane, przecież nie szokiem. Po chwili poczułam podchądzące do mojego gardła resztki pokarmu. Podbiegłam do pierwszych lepszych drzwi, które na szczęście okazały się łazienką i zwymiotowałam. Wstałam, obmyłam twarz i wróciłam do pokoju. Odruchowo spojrzałam na zegarek i się przeraźiłam. Od dwóch miesięcy nie miałam okresu, wymioty, omdlenia i zmęczenie! Jestem w ciąży!
Opadłam na łóżko i spojrzałam w oczy ukochanego.
- Draco, ja.. ja ... ja jestem w ciąży chyba. - spóściłam głowę.
- Mówisz powarznie? To wspaniale! - i porwał mnie w razmiona.
- Myślałam, że będziesz raczej zły, cieszę się, że jesteś szczęśliwy.
- Mam być zły bo niedługo być może na świat przyjdzie mój syn, którego mam z kobietą moich marzeń. Kocham cię Hermiono!
- Ja ciebie też.
Przyszły dziadek przyglądał się temu ze wzruszniem. Ale chwila Riddle i uczucia? Tak, on musiał tylko udawać przed zakonem, tak na prawdę potrafił kochać, czuć. Tylko jego przyjaciele o tym wiedzieli w tym Malfoyowie. Cieszył się, że jego córka znalazła sobie odpowiedniego chłopaka, co nie oznacza, że nie zaakceptowałby jakiegoś innego. Jeżeli Hermiona czułaby się kochana i spełniona to nie miałby wyjścia.
Wiedział, że Malfoyowie dobrze wychowali syna. W głebi duszy miał nawet nadzieję, że to za niego Granger ( teraz Riddle ) będzie chciała wyjść za mąż. Skońcył swoje rozmyślania i podbiegł do pary i przytulił ich. Oni spojrzeli na niego zdziwieni co pogłebiło się tylko gdy zobaczyli przed sobą nie człowieka z twarzą podobną do węrza, a naromalną ludzką z nosem, brązowe oczy i szczery uśmiech. Po chwili oboje odwzajemnili ten gest.


5 mies, później.
- Czy ty, Draconie Lucjuszu Malfoyu bierzesz sobie Hermione Jean Granger....
- Tak.
- Czy ty, Hermiono Jean Granger bierzesz sobie Dracona Lucjusza Malfoya...
- Tak.
- Ogłaszam was mężem i żona. Draconie możesz pocałować pannę młodą.

4 mies. później.
- Patrz Draco, nasz syn.
- Tak nasz syn Scorpius.

 
Koniec 


wtorek, 8 kwietnia 2014

Miniaturka kochani!

Wiem, jest beznadziejna i oklepana ale koniecznie chciałam dodać coś pierwszego dnia...  
             
Weszła do swojego nowego lokum. Zawsze marzyła o swoim własnym mieszkaniu. Postanowiła się przejść po okolicy. Wychodząc zauważyła parę zakochanych ludzi. Przypomniała sobie swoje nieudane związki. Najpierw Krum, potem Ron, w międzyczasie Harry- w czasie wojny gdy Ron ich zostawił związała się na krótko z nim. A ostatnio jak zaczęła się spotykać z Olivierem to okazało się, że ją zdradza. Tak zdecydowanie nie miała szczęścia w miłości. Tak się zamyśliła, że nie zauważyła idącego w jej stronę przystojnego, blondwłosego, niebieskookiego i umięśnionego mężczyzna. Odbiła się od niego niczym piłeczka i już szykowała się na bliskie poznanie chodnika lecz nagle poczuła oplatające jej talie silne dłonie. Otworzyła oczy. Skądś znała te blondwłosą czuprynę. To Malfoy. Chciała się od niego odsunąć lecz jakaś tajemnicza siła ją trzymała. Czekała na jego ruch.
- Przepraszam nie zauważyłem pani.
- Daruj sobie Malfoy. Nie potrzebne są te uprzejmości. Uprzykrzałeś mi życie przez 7 lat więc teraz nie udawaj, że interesuje cie los szlamy.
- Granger? O.O Kurde, nie poznałem cie.
- Ja cie na nieszczęście tak.
- Czemu jesteś taka niemiła?
- Ja jestem nie miła? To ty przez całą naukę w Hogwarcie mną pomiatałeś bo jestem dla ciebie tylko szlamą!
- Hermiona słuchaj przepraszam cie, ja nie mogłem inaczej wtedy to były okropne czasy. Proszę wybacz mi.
- Mam ci wybaczyć! Nawet nie wiesz jak to bolało. Tyle razy się zastanawiałam dlaczego mi to robisz, ale ty dalej byłeś taki sam. A teraz tak po prostu mam ci wybaczyć?
- Wiem, że to trudne, ale postaram ci się to wytłumaczyć tylko może nie tutaj. Chodź do kawiarni.
- Dobra.- warknęła.
Weszli do przytulnego lokalu. Zamówili dwie czarne i zaczęli przerwaną rozmowę.
- Byłem pod stała kontrolą Voldemorta. On wiedział, że ja nie będę taki jak…- tu się zatrzymał- nie będę taki jak ojciec- to słowo wypowiedział niczym najgorszy wyraz- nie będę umiał torturować, bić kobiet i dlatego starał się to od początku zmienić. Zagroził, że jak nie będę posłuszny to moja matka… zginie. – Sam nie wiedział czemu to mówił tej małej Granger, ale czuł, że tylko tak go zrozumie. On nie chciał współczcia, chciał tylko zrozumienia, żeby wiedziała, że nie jest jeszcze taki zły.
- Draco, przykro mi.
- A mnie nie, te dwa bydlaki zginęły, nareszcie jestem wolny. Ja i matka.
- A czy ona nie ma nic do szlam?
- Ona nigdy nie miała, była pod stałym nadzorem ojca.
- Ale dlaczego to mnie najbardziej nienawidziłeś?
- Bo..- tutaj się zatrzymał. Powiedzieć to czy nie, w sumie nie mam już nic do stracenie, a jak nie teraz to już nigdy- bo tak.
- To znaczy ?- dalej wałkowała temat.
- Być może zazdrościłem ci prawdziwych przyjaciół albo przytulnego domu. – gładko skłamał.- Ja mogłem liczyć tylko na Blaisa, no i na matkę, ale nie chciałem jej obciążać. Zrozum mnie proszę, wybacz.
- Draco musisz wiedzieć, że ja już dawno tobie wybaczyłam.
- Naprawdę, jesteś wspaniała! – powiedział i porwał ja w ramiona. Zdziwił ją tym gestem, chciała się odsunąć, ale czuła się w tych ramionach tak dobrze. I ten dreszcz, który ją przeszedł gdy jej dotknął. Ale czas wrócić do rzeczywistości. Odsunęła się od niego i z powrotem usiadła na krzesło.
- To może ja już pójdę.- powiedziała speszona.
- Yh no dobrze, ja też już muszę wrócić do pracy. To pa.-powiedział i już chciał odchodzić gdy poczuł na policzku złożony przez pannę Granger buziak. To było jak muśnięcie motyla. – pomyślał.
Po chwili oboje szli już w swoje strony.

Następnego dnia.
- Szanowni pracownicy! Jak wiecie jestem już dosyć starym człowiekiem i nie mam siły już tu pracować dlatego szukałem mojego godnego zastępcy. – powiedział staruszek. – Nie przedłużając, oto nowy szef Departamentu Tajemnic, pan Draco Malfoy!
Nie mogłam uwierzyć. Kto? Draco moim szefem… Hmm, przynajmniej dobrze, że się z nim pogodziłam.- pomyślałam.
Perspektywa Draco.
- Witajcie, mam nadzieję, że spełnię wasze oczekiwania w stosunku do mojej osoby. Postaram się być najlepszym szefem.- mówiąc to błądziłem wzrokiem po zgromadzonych pracownikach aż w końcu natrafiłem na burzę brązowych włosów. Niemożliwe, Granger? Przyjrzałem się jej, tak to na pewno ona. Będę miał szanse częściej ją widywać i może polepszą się nasze relacje. Postanowiłem pomyśleć o tym później.
- Dobrze, a teraz proszę wrócić do pracy.- powiedziałem, zszedłem z podestu i jak oparzony poleciałem za brązowooką.
- Graaaannnger!- zawołałem.
Obróciła się i zatrzymała się. Podbiegłem do niej i uśmiechnąłem się (ale nie jak za czasów szkolnych) szczerze i wesoło.
- Cześć co u ciebie, na jakim stanowisku pracujesz?- spytałem.
- Hej, nic ciekawego. Jestem zastępcą szefa… Tylko czemu on mi nic nie powiedział, przecież jestem jego prawą ręką.- naburmuszyła się.
Zaśmiałem się cicho i spojrzałem w jej cudowne oczy.
- Granger nie obrażaj się, ja go poprosiłem o to żeby nikomu o tym nie mówił, bo nie chciałem żeby wszyscy wiedzieli, że będę nowym przewodniczącym, a gdyby ktoś się dowiedział to od razu zaczęły by się pytania : kto? Skąd ? kiedy?
- No dobra. Ale mogłeś wczoraj powiedzieć.
- No nie gniewaj się. W nagrodę zapraszam cię za – spojrzał na zegarek- pół godziny na lunch.
- Ok, będę.
Perspektywa Hermiony:
Już nie mogę się doczekać aż go zobaczę, ale czemu on tak na mnie działa?! Już w Hogwarcie coś do niego czułam, ale teraz te uczucie tylko się powiększyło… Może.. nie, nie na pewno się nie zakochałam! Ile jeszcze zostało czasu? Jeju już za pięć minut mam tam być! To ile ja czasu myślałam o nim? Hermiono robi się z Toba coraz gorzej. – pomyślałam i wybiegłam na spotkanie z Draco.
Gdy tam dotarłam już na mnie czekał. Kiedy mnie zobaczył na jego twarzy pojawił się mały, trochę niepewny uśmiech. Coś się stało?- zadałam sobie w myślach pytanie.
- Hej.
- Hej.
- Czemu jesteś taki zdenerwowany?
- Hermiono usiądź. Musimy pogadać, muszę ci coś powiedzieć.
- Czy to coś strasznego?
- Nie wiem, po prostu zrób to o co proszę.
- No dobrze. – powiedziałam i usiadłam.
- Słuchaj. Chciałem to powiedzieć dawno, może nawet już w Hogwarcie. Wiem, że przez to możesz mnie znienawidzić… Ale wysłuchaj mnie do końca.
- Zaczynam się bać, mów szybciej!
- Ja.. ja.. ja cię kocham! Już podczas siódmego roku coś do ciebie poczułem, a potem się to tylko pogłębiało… nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułem, gdy patrzę na ciebie to świat nabiera kolorów, a moje serce zaczyna bić jak oszalałe…
Nie mogę oderwać wzroku od twoich oczu..
- Draco, ja..
- Nie musisz nic mówić rozumiem. Za bardzo cie ranił… - weszła mu w słowo.
- Ja też cie kocham! I rzuciła się mu w ramiona, a on ją zachłannie pocałował.
Trwali tak przez kilka minut aż w końcu się oderwali i spojrzeli w oczy, ujrzeli tam miłość. Szczęśliwy postanowili wrócić razem do pracy. Cały czas trzymając się za ręce. Co chwilę blondyn posyłał wrogie spojrzenia mężczyznom przyglądającym się gryfoneczce z pożądaniem. Z Hermioną było na odwrót, to kobiety posyłały jej zazdrosne spojrzenia, a ona tylko mocniej ściskała rękę Dracona i spoglądała na nie w wyższością. Gdy weszli do Ministerstwa wpadli na Rona.
- Co ty tu robisz razem z tym śmierciożercą?! I jeszcze go za rękę trzymasz, Hemiona!
- Uspokój się i nie waż się nigdy więcej tak go nazywać, jesteśmy z Draco razem, kochamy się.
- Ty i on, myślałem, że jesteś inna. Nie spodziewałem się, że lecisz na kasę. Idź sobie razem ze swoim tchórzem stąd.
- Jeszcze raz tak go nazwiesz a pożałujesz, ty jesteś moim przyjacielem? Znikaj z moich oczu póki jestem spokojna.
Ronald usłyszawszy to odszedł zostawiając ich samych.
- Draco, wcale nie jesteś zły, jesteś dobry pamiętaj o tym. – powiedziała i przytuliła go z całej siły. Chłopak w odpowiedzi odsunął ja trochę i delikatnie pocałował w usta. Razem weszli do Ministerstwa i razem wrócili do domu blondyna.

 5 mies. Później.
- Ogłaszam was mężem i żoną. Panie Draconie może pan pocałować panią Hermione.
Para namiętnie się pocałowała co spotkało się z gromkimi oklaskami.
Potem udali się na wesele, na którym przetańczyli cała noc.

Rok później
- Draconie Lucjuszu Malfoyu przysięgam, że cie własnoręcznie uduszę!!!
- Spokojnie niech pani prze!
- Znajdź sobie inną małżonkę do rodzenia dzieci i lepiej nie podchodź do mnie przez miesiąc.
- Jeszcze tylko chwilę, prawie już cały.
- Aaaaa, zabiję cie….!!!!
- Mamy, mają państwo ślicznego synka.
- Mój syn.

2 mies. później
- Patrz jaki on słodki. Ma po tobie kolor włosów i rysy twarzy i kolor oczy, po mnie tylko loczki.
- Jest cudowny.
- Nasz syn Scorpius.
- Jedyny nasz syn.
- O nie ja chcę jeszcze jednego i 2 córeczki.
- TO SAM SOBIE JE RÓDŹ.
- Oj kochanie.
- No dobrze, tylko żartowałam, ten ból był warty tego skarba.
- To może od razu zaczniemy się o nie starać.
- Może…


Rok później urodziły się słodkie brązowowłose i niebieskookie bliźniaczki Natalie i Narcyza. Dwa lata później ostatni z Malfoy’ ów Alexander.
Dzieci miały nieskazitelną cerę, wszystkie trafiły do Slytherinu (ku wielkiej rozpaczy Hermiony) i byli szkolnymi prymusami.

Koniec.

Heej, hej.

Witam wszystkich na moim blogu. dopiero zaczynam pisać i będą to moje pierwsze takie opowiadania dlatego proszę o wyrozumiałość :D 
Ten blog będzie ( jak sama nazwa wskazuje xd) o Dramione. Ostrzegam, że nienawidzę przeciwków i nie umiem ich stosować dlatego raczej będzie z nimi kiepsko :D 
Miniaturki, rozdziały będę się starała dodawać w miarę regularnie. Mam nadzieję, że spodobają się Wam moje wypociny. :D 
Malfoyowaaa ; *